Gniewajcie się, a nie grzeszcie : niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! Ani nie dawajcie miejsca diabłu ! Kto dotąd kradł, niech już przestanie kraść, lecz raczej niech pracuje uczciwie własnymi rękami, by miał z czego udzielać potrzebującemu ( Ef 4, 25-28)
Środa, 15 listopada 2023. IV tydzień psałterza. XXXII tydzień Okresu Zwykłego. W archidiecezji białostockiej i w Skarżysku-Kamiennej: Kompleta po I Nieszporach. uroczystości Najświętszej Maryi Panny Ostrobramskiej, Matki Miłosierdzia, głównej Patronki archidiecezji i miasta. W kościele katedralnym w Opolu: Kompleta po I Nieszporach.
Prawdziwie kochać oznacza przebaczać na podobieństwo Chrystusa: nie raz, nie dwa, a „siedemdziesiąt siedem razy”. W małżeństwie powinniśmy się uczyć przebaczać bez pielęgnowania w sercu urazy przez dłuższy czas; „niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce”.
Gniewajcie się, lecz nie grzeszcie; niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce. Nie dawajcie miejsca diabłu. Efezjan 4:26-27 grzech gniew zło.
Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: Bezbożniku, podlega karze piekła ognistego. Jeśli więc przyniesiesz dar swój
Paweł; „niech słońce nie zachodzi nad waszym gniewem.”. To zwłaszcza w relacjach małżeńskich jest ważne, że gdy mamy mocną wymianę zdań, jest coś co wprowadza niepokój, żeby przed snem, pojednać się, przebaczyć i …spać spokojnie- !
. “ Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce. Biblia List do Efezjan 4,26 ” Dodano: 2006-08-21
Grzechy główne. Jan Szymik W Liście do Efezjan czytamy: "Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce" (Ef 4, 26). Czyżby zatem gniew nie był grzechem? Zacytowane powyżej zdanie wydaje się wskazywać, że uczucie gniewu nie zawsze musi być kojarzone z grzesznym, czyli złym postępowaniem. Niektórzy kościelni teologowie i myśliciele, jak np. św. Tomasz z Akwinu, zaliczali gniew nawet... do cnót. Może to dziwić, biorąc pod uwagę bezapelacyjny fakt, że należy on przecież do kanonu siedmiu grzechów głównych. Usiłując rozstrzygnąć tę kwestię, najlepiej odwołać się do uniwersalnej podstawy we wszelkich dociekaniach moralnych, którą jest przykazanie miłości. Kierując się nią w naszym działaniu, będziemy zawsze na właściwej drodze. Na pewno nie pobłądzimy. "Święty gniew" Według Katechizmu Kościoła Katolickiego (1765), uczucie miłości wywołuje w nas "pragnienie nieobecnego dobra i nadzieję jego uzyskania". Na co dzień jednak nasze "upodobanie do dobra" jest wystawiane na ciężką próbę. Wystarczy włączyć telewizor, przejrzeć prasę, czasem tylko wyjrzeć przez okno, by spostrzec, jak wiele jest wokół nas przejawów niesprawiedliwości. Co więcej, często ta sytuacja nie jest spowodowana niewystarczającą ilością odpowiednich środków, które mogłyby zapewnić sprawiedliwość, ale zwykłą ludzką bezmyślnością lub brakiem dobrej woli. Dojrzały emocjonalnie człowiek nie może przecież przejść obojętnie obok ludzi, którzy doznają krzywdy albo ją wyrządzają. Jeśli zaś doświadczają jej szczególnie dzieci, osoby chore czy bezbronne, rodzi się w nas smutek i poczucie sprzeciwu. Odczuwamy zatem "święty gniew". Święty, bo wywołany przez naruszenie porządku miłości, który ustanowił Bóg. Można zatem podsumować, że czasem gniew wynika wprost z miłości. Przykład "świętego gniewu" daje nam sam Jezus z Nazaretu, kiedy gwałtownie i kategorycznie sprzeciwia się handlowaniu w świątyni jerozolimskiej (por. Mt 21,12-17; J 2,13-22). A zatem, gdy ktoś bezcześci to, co święte, lub gdy dzieje się niesprawiedliwość, "święty sprzeciw" wydaje się po prostu naszym obowiązkiem. W Pierwszej Księdze Samuela odnajdujemy postać Helego, który tego obowiązku nie dopełnił i został surowo ukarany śmiercią swoich synów. Gniew i ludzka godność Gniew odczuwamy także wtedy, gdy sami stajemy się ofiarami niesprawiedliwości. Mamy prawo występować w obronie własnej godności i dobrego imienia, czego znów uczy nas Nauczyciel z Galilei, gdy w czasie przesłuchania przed swoją męką i śmiercią mówi: "Jeśli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?" (J 18,23). W podobny sposób można też interpretować werset z Ewangelii według św. Łukasza: "Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi" (Łk 6,29). Nie jest to bowiem wezwanie do bierności. Jednym z możliwych wyjaśnień jest odwołanie się do pewnego starożytnego zwyczaju. Otóż uderzenie w prawy policzek (por. Mt 5,39, gdzie jest mowa o nadstawianiu właśnie prawego policzka) zadawane jest grzbietową częścią dłoni. Taki cios wymierzano niewolnikowi, czyli komuś niższego stanu. Nadstawienie zaś lewego policzka miało być domaganiem się poszanowania własnej godności. Abstrahując od tego zwyczaju, trzeba z całą mocą podkreślić, że chrześcijanin na zło nie może odpowiadać złem, ale je przezwyciężać czynieniem dobra (por. Rz 12,21). Zły gniew Nauczanie Kościoła katolickiego jednoznacznie precyzuje, że gniew nie powinien być pragnieniem odwetu. My zaś postępujemy źle, gdy pragniemy go, wobec osoby, którą należy ukarać (por. KKK 2302). Gniew nie może kierować się przeciwko osobie, ale przeciw złu (por. Mt 5,22). Można domagać się dla kogoś kary, ale nie po to, by temu komuś zaszkodzić. Wszelkie sankcje zatem mają zmierzać ku skorygowaniu nieodpowiednich postaw i zachowań. Miłość bowiem wyklucza postulat zemsty. Jest rzeczą bardzo ważną, aby panować nad intensywnością naszych emocji. Są one olbrzymią siłą. Potrafią wpływać w znaczącym stopniu na nasze zachowanie. Gniew zaś może przerodzić się w nienawiść i agresję, które zmierzają ku totalnej destrukcji. Takim uczuciom dali się ponieść np. apostołowie Jakub i Jan, gdy Samarytanie odmówili Jezusowi i Jego uczniom gościny (por. Łk 9,51-55). Proponowali Mistrzowi: "Niech ogień spadnie z nieba i pochłonie ich". Spotkało ich za to srogie upomnienie od Nauczyciela. Gniew i my sami Nasze poczucie sprzeciwu może być złe, gdy podyktowane jest "miłością własną". Czasem pycha sprawia, że nie potrafimy się pogodzić z sukcesem innych. Zamiast cieszyć się - zazdrościmy. Nie doceniamy czyjejś pracy, ale wytykamy błędy. W powodzeniu drugiego dopatrujemy się własnej klęski. Budzi to nasz gniew. Podobnie dzieje się, gdy coś odbywa się w inny sposób, niż sobie to zaplanowaliśmy, gdy ktoś podejmuje decyzje nie po naszej myśli. Przypominamy wtedy biblijnego Jonasza, przedkładającego własną korzyść nad życie mieszkańców Niniwy i zagniewanego o to, że 120 tys. ludzi (por. Jon 4,11) ocalało, choć on przepowiedział ich zagładę. Warto zatem zastanowić się czasem, czy i nam nie przydałaby się lekcja, jaką Jonasz otrzymał od Boga. Może trzeba, by jakiś "robaczek" zniszczył nasz "krzew rycynusowy". Wtedy pewnie zrozumiemy, że jest coś ważniejszego niż nasze widzimisię. Niekiedy gniewamy się, czyli czujemy złość na samych siebie, bo nie spełniamy własnych oczekiwań. Stawiamy sobie wtedy wymagania, którym nie potrafimy podołać. Dążymy do perfekcji. Nasz gniew wywołuje rozbieżność pomiędzy naszymi pragnieniami, a tym, jacy faktycznie jesteśmy. Pewnym przejawem tego typu postawy może być nieumiejętność przyjęcia jakiejkolwiek krytyki. Nasza reakcja nie bywa bowiem wtedy formą refleksji nad własnym postępowaniem, ale przeobraża się w gniew, złość i poirytowanie. Każdy błąd potrafimy sobie wtedy doskonale wytłumaczyć. Winimy wszystkich, ale nigdy siebie. Oswojenie gniewu Gniew, podobnie jak większość emocji i uczuć, wydaje się sam w sobie moralnie ambiwalentny. Z psychologicznego punktu widzenia jest naszą emocjonalną reakcją na niepowodzenie lub wzburzenie, które przeobraża się niekiedy w krzyk, chaotyczne gesty, a nawet rękoczyny. Może być jednak z pewnością poskromiony. Dzieje się tak przede wszystkim za sprawą dwóch cech. Są nimi odpowiedzialność i łagodność. Reagowanie gniewem jest często ucieczką od odpowiedzialności, wówczas gdy człowiek jest niezdolny do rozwiązania trudności. Łagodność natomiast charakteryzuje dojrzałą chrześcijańską osobowość (por. Flp 4,5). Potrzeba wielkiej roztropności, by uczucie gniewu nie przerodziło się w grzech. Wiele zależy od naszego temperamentu i predyspozycji. Jeśli wiemy, że łatwo popadamy w irytację, powinniśmy więc unikać konfliktowych sytuacji. Seneka już bowiem pisał, że "najlepiej jest natychmiast opanować pierwszą pobudkę do gniewu, zwalczać go w samych jego zarodkach i dokładać starań, aby nie popaść w ogóle w gniew". Trzeba nam dobrze poznać siebie. Nie chodzi o jakiś prywatny rodzaj psychoanalizy. Najlepszym sposobem jest codzienna modlitwa i osobisty rachunek sumienia. W jego trakcie możemy pokazać Bogu nasze reakcje, emocje i intencje. Samych siebie zaś poznajemy w perspektywie Jego miłości. Pozwólmy zatem Bogu działać, bo tylko On jest w stanie nas zmienić. Tygodnik "niedziela" Nr 9 - 4 marca 2007r. góra Następna strona .
Efezjan 4:26 SNPGniewajcie się, lecz nie grzeszcie. Niech słońce nie zachodzi nad waszym gniewemSNP: Biblia, to jest Pismo Święte Starego i Nowego Przymierza Wydanie pierwsze 2018Darmowe Plany Czytania i RozważaniaZachęcanie i wzywanie cię do codziennego szukania bliskości z Bogiem.
Poznali się, kiedy Magdalena była licealistką, a Grzegorz studentem. Oboje w bardzo kiepskiej relacji z Panem Bogiem. Bierzmowanie potraktowali jako uroczyste pożegnanie z Kościołem w obecności biskupa. - Przestaliśmy przystępować do spowiedzi i Komunii św., a na niedzielną Mszę św. chodziliśmy coraz rzadziej. Raz nie poszliśmy i nic się stało, potem drugi i następny... Równia pochyła - wspomina Grzegorz Kowal. Dzisiaj tworzą szczęśliwą rodzinę z dwoma pięknymi synkami: Józiem i Heniem. Kiedy wydawało się, że na dobre oddalą się od Kościoła, postanowili nie tylko sobie, ale i Bogu powiedzieć „tak” na całe życie. Świadomi miłości i obecności Boga, który stale się o nich troszczy. Jak do tego doszli? Razem. - Prowadziłem rozrywkowy tryb życia. Dużo imprez, dużo alkoholu - rozpoczyna opowieść Grzegorz Kowal - Nie zajmowały mnie kompletnie sprawy wiary. Kiedy zostaliśmy parą, zupełnie nie żyliśmy Bożymi przykazaniami. Po zaręczynach jeszcze chwilę dryfowali na fali hedonizmu. Pewnego dnia, rozmawiając o małżeństwie, stwierdzili, że pragną wziąć ślub kościelny i poważnie się do niego przygotować, bo przecież chodzi o sakrament. - Pamiętam tę rozmowę jak dziś. Wtedy zadecydowaliśmy o nowej drodze - wspomina Grzegorz. Nawrócenie nie przyszło jednak w jakimś konkretnym momencie. To był proces dojrzewania. Jak zgodnie przyznają, w Boga nigdy nie przestali wierzyć, ale po prostu nie traktowali Go przez jakiś czas poważnie. - W związku z naszym postanowieniem, że odpowiedzialnie i dojrzale przygotujemy się do sakramentu, zacząłem interesować się tym, co Kościół mówi o małżeństwie. Na początku zupełnie się nie zgadzałem z taką koncepcją. Ale czytałem coraz więcej, chodziliśmy do kościoła, przystąpiłem do spowiedzi po pięciu latach. Pamiętam ją doskonale. To było jak szorowanie duszy pumeksem - śmieje się Grzegorz. Gdy Grzegorz zaczął zagłębiać się w to, jak według Kościoła powinno wyglądać małżeństwo, poznał pojęcie „czystości z odzysku”. Ujęło go i stwierdził, że warto spróbować. Zdecydował się na ten krok razem z Magdą w narzeczeństwie. Ich droga powrotu do bliskiej relacji z Panem Bogiem była zatem wspólna. - Ja nie miałam takiego racjonalnego podejścia jak Grześ. U mnie rozgrywało się to w sferze uczuć. Tęskniłam za Bogiem, chociaż nie byłam tego do końca świadoma - wspomina Magdalena. Na rok przed ślubem postanowili zacząć żyć nauką Kościoła w pełni. I co? To był strzał w dziesiątkę! - Ten czas wzmocnił naszą więź i, muszę przyznać, dał nam dużo więcej niż poprzednie trzy lata naszych spotkań. Bez porównania. Przekonaliśmy się wówczas, że Kościół ma po prostu rację, że chce dobra i szczęścia dla młodych ludzi, głosząc Ewangelię i konkretne zasady. Przekonaliśmy się na własnej skórze, że obieramy dobrą drogę do szczęśliwego małżeństwa - konstatuje żona i matka dwóch chłopców. Dzisiaj najważniejsza okazuje się dla nich nierozerwalność sakramentu małżeństwa. - Kiedy się pokłócimy albo Magda mnie tak porządnie wkurzy (śmiech), to często wyciągam do niej rękę, bo wiem, że chcę z nią być do końca życia. Podjąłem świadomą decyzję w dniu ślubu - podsumowuje Grzegorz. Rodzina Kowalów zdaje sobie doskonale sprawę, że nie zawsze czuje się motyle w brzuchu. Razem pamiętają o obietnicy złożonej sobie przed ołtarzem. - Bardzo mocno przemawia do mnie fragment z Listu do Efezjan: „Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!”. Praktykujemy to bardzo sumiennie. Jesteśmy małżeństwem od 6 lat i nigdy się nie zdarzyło, żebyśmy zasnęli zagniewani. Zawsze się przepraszamy i wybaczamy sobie. Nie chowamy urazy, bo wiemy, że to tylko pogorszy nasze relacje - mówi Grzegorz. A co by powiedzieli ludziom, którzy poszukują swojej filozofii w związku, stoją na rozdrożu i nie potrafią się do końca przekonać do katolickiej nauki dotyczącej małżeństwa? - Oddajcie się w całości Chrystusowi! Bez żadnych wymówek! Nie wybierajcie tylko tego, co wam pasuje. Poznajcie to, czego chce od was Pan Bóg. W nas też drzemała duża ciekawość. Życie w szczęściu i bliskości z Bogiem zaczęło działać, ale wtedy, kiedy poszliśmy w tę naszą decyzję na 100 procent - wyjaśnia Magda. Przyznają, że wielu rzeczy na początku nowej drogi nie rozumieli, nie zgadzali się z nimi. I nie do końca wierząc w to wszystko, mając dużo zastrzeżeń, przyjmowali Boży plan na ich życie. - Teraz widzimy, że nie byliśmy szczęśliwi, ponieważ nie przystępowaliśmy do sakramentów - kwituje Grzegorz. - Opiekę Pana Boga i Jego dary widzimy na co dzień. Nasza decyzja o życiu z Nim nie pozostała z Jego strony bez odpowiedzi. Wręcz przeciwnie, ciągle udowadnia nam, jak wielką miłością nas obdarza, jak się o nas troszczy - podsumowuje Magdalena.
Opis Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce to plakat przygotowany przez projekt Misja 52. Po złożeniu zamówienia otrzymasz e-mail z gotowym do druku plakatem w dobrej rozdzielczości. ROZMIAR DRUKU Plakaty można wydrukować w formacie A5, A4, A3, A2 a nawet A1
niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce