MĘŻCZYZNA JAKO MĄŻ I OJCIEC POSTULATY PEDAGOGICZNE - cz. II część pierwsza. W analizie, niestety bardzo pobieżnej, niektórych trudności w spełnianiu roli męża i ojca, zawarte są niejako automatycznie sugestie przezwyciężania tychże trudności.
Peter występuje jako Han Solo, Lois to księżniczka Leia, Stewie wciela się w Dartha Vadera, a Brian w Chewbacca. Family Guy: Głowa rodziny. Sezon 7, Odcinek
Z jednej strony utrzymuje się tradycyjny obraz rodziny: mąż i żona z dwójką dzieci; mężczyzna, jako głowa rodziny, zapewnia jej utrzymanie, kobieta zaś nie pracuje bądź pracuje tylko dla przyjemności, ale przede wszystkim prowadzi dom. Z drugiej strony mamy do czynienia z rzeczywistością, która odbiega znacznie od tego
Ojciec jest osobą, której nikt nie jest w stanie zastąpić. Pomimo zmiany znaczenia ojca w rodzinie, pomimo lepiej lub gorzej spełnianej przez niego funkcji ojcowskiej, gdy jest on obecny w wychowaniu dzieci, jest rozpozna-wany przez nie jako ojciec. Najważniejszą rzeczą jest zachowanie wielkiego
Młodzi ludzie z pokolenia millenialsów często mawiają, że chcą związków partnerskich, a nie patriarchalnych. Związki patriarchalne, popularne w XX wieku, a w wielu domach obowiązujące do dziś, to związki, w których dominuje mężczyzna jako ojciec i głowa rodziny. Patriarchalny model zakłada tradycyjny podział ról płciowych.
A on próbuje – jak każda głowa rodziny – coś z tym zrobić – puentuje. Wpadka Lecha Wałęsy. Żona przerwała mu transmisję: "Rodziną się, kurde, zajmij"
. Niezwykle trudno zdefiniować w pełny sposób pojęcie "ojcostwa". Z jednej strony, jest to pojęcie pierwsze, najprostsze, którego trzeba doświadczyć w codziennym życiu, aby je zrozumieć. Z drugiej strony, jest to pojęcie bardzo złożone - ma wymiar biologiczny, społeczny, symboliczny, duchowy. Wielość wymiarów ojcostwa pokazuje, jak bardzo ważną rolę mężczyzna-ojciec pełni w rodzinie, jak ogromny wpływ ma na jej funkcjonowanie jako całości i w jak dużej mierze jego obecność (lub jej brak) oraz sposób tej obecności określa teraźniejszość i przyszłość rodziny, jej poszczególnych członków, a w szczególności - dzieci. Niestety, dzisiaj w wielu przypadkach takie wyrażenia, jak: "ojciec pełni w rodzinie bardzo ważną funkcję", "jest głową rodziny, wzorem dla dzieci, oparciem i pomocą dla żony" należałoby zamienić na:" powinien pełnić bardzo ważną funkcję", "powinien być głową rodziny, wzorem, oparciem, pomocą". Dlaczego w tej istotnej dziedzinie zbyt często "tak" zamienia się na "być może" i jakie konsekwencje może nieść taka sytuacja? Wielość wymiarów samego pojęcia "ojcostwo", złożoność tego zagadnienia, pakiet pytań związanych nie tyle z wypełnianiem, ale nawet zdefiniowaniem roli ojca w rodzinie, może skutkować poczuciem bezradności i westchnieniem z rezygnacją: "takie mamy czasy". Stąd prosta droga do stwierdzenia: "jakie czasy, tacy ojcowie, takie rodziny". Jednak to, jakie "mamy czasy", w dużej mierze zależy od nas samych, od tego, jaki tym czasom nadamy kształt. Podobnie, od nas zależy przygotowanie mężczyzny do przyjęcia roli ojca-głowy rodziny. Jak podaje prof. Krystyna Ostrowska (2000), rola ojców nie jest doceniana zarówno w życiu pojedynczych osób, jak również rodzin i całych społeczeństw. Jako przyczynę podaje przypisanie w społeczeństwie sfery emocjonalnej kobiecie, a intelektualnej mężczyźnie. A przecież odmienny rodzaj emocjonalności w żadnym razie nie oznacza jej braku. Inną, niepokojącą oznaką zapominania o roli mężczyzny-ojca jest to, że w wielu przypadkach niezwykle mało się od niego oczekuje: tylko tego, żeby powstrzymywał się od działań dla rodziny destrukcyjnych (jak nadużywanie alkoholu, przemoc fizyczna, psychiczna) oraz żeby "przynosił do domu pieniądze". Niekiedy zupełnie brak w tych oczekiwaniach czynnika dla rodziny twórczego, budującego, polepszającego relacje. Takie podejście zubaża nie tylko rodzinę jako całość, ale i samego mężczyznę, umniejsza jego powołanie do męskości i wypływające z niego powołanie do bycia ojcem. Bycie mężczyzną i bycie ojcem są z sobą nierozerwalnie związane i wzajemnie się dopełniają. Dzisiaj problem nieobecności ojców w życiu rodziny nie polega jedynie na rzeczywistej, fizycznej nieobecności wynikającej ze śmierci czy rozstania z żoną i matką dzieci, ale także na "obecności nieobecnej" (ojciec jest, a jakby go nie było). Przyczyn może być wiele, np.: zupełne poświęcenie się pracy przez ojca, samowycofanie się z życia rodziny wynikające z niedojrzałości mężczyzny do podjęcia roli męża i ojca, odsunięcie go przez pozostałą część rodziny na dalszy plan, zlekceważenie jego roli w budowaniu rodziny. Kolejna przyczyną może być zmieniający się dynamicznie model rodziny, w tym także model ojca: dawna rola "zarządcy", przewodnika rodziny i jej reprezentanta na forum społeczeństwa, osoby decydującej w ważnych dla rodziny sprawach została w dużej mierze przejęta przez kobiety. Mężczyzna niejednokrotnie sprowadzony został jedynie do roli osoby zarabiającej, zapewniającej rodzinie materialny byt (Łączkowska 2000). Warto w tym miejscu zastanowić się, jakie konsekwencje w życiu rodziny, a w szczególności dzieci może mieć nieobecność - faktyczna lub pozorna - ojca-głowy rodziny. Ciekawe spostrzeżenia znajdziemy u Dawida Blankenhorne’a, założyciela Institute for American Values i autora książki Ameryka bez ojców. W jednym z wywiadów (w: Koźmińska 2000) mówi on: "Z psychologicznego punktu widzenia dla dziecka jest to [odejście ojca od rodziny - przyp. znacznie gorsza sytuacja niż wtedy, gdy ojciec umiera. (…) Kiedy rodzic umiera, dziecko doświadcza głębokiego smutku i uczucia straty, kiedy natomiast ojciec opuszcza rodzinę, doznaje ono niepokoju i popada w samooskarżanie się". Brak ojca wpływa negatywnie na dzieci właściwie w każdym okresie ich życia, poczynając już od okresu prenatalnego (poprzez oddziaływanie na matkę). W późniejszym wieku dzieci utrata ojca w wyniku opuszczenia przez niego rodziny skutkuje dalszymi konsekwencjami na wielu poziomach: problemami z nauką, z odnalezieniem się w społeczeństwie, przyjmowaniem nadawanej roli (może to skutkować w przyszłości powieleniem ojcowskiej nieobecności), niższą samooceną niż u rówieśników z pełnych rodzin. U chłopców może nastąpić trudność w identyfikacji z własną płcią, a w dalszej perspektywie nieumiejętność podjęcia w sposób odpowiedzialny roli męża i ojca. U dziewcząt może pojawić się nieufność, wręcz wrogość wobec mężczyzn (czyniąc to świadomie lub podświadomie, stawiają sobie pytanie: skoro zawiódł mężczyzna, który w pierwszej kolejności powinien być oparciem, osobą godną zaufania, silną, jak mogę zaufać innym mężczyznom?), albo zupełnie odwrotnie: niekiedy bardzo wczesna chęć wchodzenia w coraz to nowe związki, powierzchowne relacje, nieumiejętność zawierania związków długotrwałych, głębszych, jednym słowem szukanie tego, czego nie dostała od ojca w dzieciństwie/wczesnej młodości, ale w nieodpowiedni, destrukcyjny dla niej samej sposób. Blankenhorne tak mówi o skutkach nieobecności ojca: "Szczególnie poważne są konsekwencje psychologiczne. Takie dziecko jest pozbawione fundamentu swojej tożsamości - czegoś bardzo podstawowego. (…) Uszczupla się o połowę nie tylko podstawowe źródło jego ludzkiej tożsamości, ale i źródło miłości. Dla dziewcząt ojciec jest pierwszym mężczyzną ich życia" (za: Koźmińska 2000). Nieobecność ojca dla dzieci jest jednocześnie nieobecnością męża dla żony. Tutaj także mamy do czynienia z pośrednim wpływem na dzieci: im mniej bowiem ojca, tym mniej matki. Kobieta samotnie wychowująca dzieci stara się w miarę możliwości zastąpić im ojca, ponadto poświęca się w większym wymiarze pracy zarobkowej, by zapewnić im jak najlepszy byt, niejako "za dwoje". To wszystko powoduje, że dzieci nie mając ojca, mają także "mniej matki". Jest to tym smutniejsze, że "matka (…) nie może spełnić obu ról, choćby kosztem największej ofiarności, bo role te nie dają się zamienić i nikt nie może zastąpić dziecku jednego z rodziców" (Półtawska 2000). Aby uświadomić sobie, jak dużym błędem jest pomijanie roli mężczyzny w rodzinie, warto spojrzeć na ojcostwo ludzkie jako udział w ojcostwie samego Boga - Stworzyciela i Dawcy wszelkiego życia, jako to, co czyni człowieka do Niego podobnym. Jak mówi bp. Stanisław Stefanek, "Rozważania o mężczyźnie-ojcu nie mogą być oderwane od teologii, od źródła ojcostwa, jakim jest Bóg - Ojciec" (Stefanek 2000). Tak wielkiego daru, a zarazem wielkiej odpowiedzialności nie wolno nam umniejszać i lekceważyć. W porządku życia codziennego pierwszym, najbardziej oczywistym wzorem dla chłopca czy młodego mężczyzny jest jego własny ojciec, o ile w sposób pełny i odpowiedzialny przyjmuje i wypełnia zadania przypisane roli męża i ojca. Osobisty przykład, a nie "nauczanie" o byciu dobrym ojcem jest tutaj najlepszą szkołą tego powołania. Wspomina o tym Jan Paweł II w Liście do Rodzin: "Mój ojciec był wspaniały (…). Był tak wymagający wobec siebie, że nie miał już potrzeby okazywania się wymagającym wobec syna; jego przykład wystarczał, by nauczyć dyscypliny i poczucia obowiązku". W porządku wiary pierwszym, najważniejszym i najlepszym wzorem, jaki mężczyzna dostaje do naśladowania, jest Bóg Ojciec - to Jego zdolność powoływania do istnienia, przekazywania życia, nieustanna opieka nad stworzeniem, miłość wybaczająca ma być wzorem dla wszystkich ojców. "Od Ojca Niebieskiego wzięło początek wszelkie ojcostwo w niebie i na ziemi. Blask tego ojcostwa opromienia wszystkich ziemskich ojców. Bez Jednego i drugiego nie byłoby na ziemi życia" (Grześkowiak 2000). I to do Niego przecież, jak podaje Pismo Święte możemy mówić: "Abba, Ojcze!". Warto przywołać w tym miejscu przykład ojca - opiekuna, którym był św. Józef. W tekście mszy o św. Józefie O felicem virum beatum Joseph czytamy: "O szczęśliwy mężu, św. Józefie, tobie dane było Boga - którego wielu królów chciało zobaczyć, a nie ujrzeli, usłyszeć, a nie usłyszeli - nie tylko widzieć i słyszeć, ale nosić na rękach, całować, odziewać i strzec". Św. Józef, będąc "jedynie" opiekunem Jezusa, mógł doświadczać radości z opieki nad Nim. Jakim więc szczęściem powinno być ojcostwo biologiczne, z którego wypływają inne jego aspekty? Pytanie tylko: czy współcześnie mężczyźni są rzeczywiście dobrze przygotowani do odpowiedzialnego podjęcia roli męża i ojca? Czy są gotowi na ofiarowanie nie tylko swoich sił fizycznych, ale i duchowych rodzinie, a więc i żonie i dzieciom? Pewną wskazówką mogą być słowa św. Ambrożego o postawie, jaką mężczyzna powinien prezentować wobec żony: "nie jesteś jej panem, lecz mężem, nie służącą otrzymałeś, ale żonę. Odpłać życzliwością za życzliwość, miłość wynagródź". Jak bowiem mężczyzna może szanować i darzyć miłością ojcowską dzieci (już zrodzone, poczęte, czy dopiero przyszłe), jeśli nie ma w nim tej postawy wobec żony, z którą dzieci te powoła do życia. Ważny głos w tej kwestii znajdziemy w wypowiedzi papieża Jana Pawła II (List do Rodzin): "Nie ma ojcostwa i macierzyństwa bez wspólnego rodzicielstwa. Macierzyństwo urzeczywistnia się za sprawa ojcostwa, ale też ojcostwo za sprawa macierzyństwa". Jaka powinna być dojrzała forma ojcostwa? Przede wszystkim należy odrzucić współczesny stereotyp stawiający znak równości między męskością i siłą fizyczną, oraz między wolnością i "robieniem tego, co się komu podoba". Taka postawa w oczywisty sposób nie służy rodzinie i jej stabilności. Jeszcze przed założeniem rodziny mężczyzna powinien być świadomy swojej wartości, siły (nie tylko fizycznej, ale przede wszystkim psychicznej, duchowej), powinien w odpowiedzialny sposób szukać swojego powołania do bycia ojcem (czy to w rodzinie, czy w kapłaństwie), mieć zdolność do dojrzałej miłości małżeńskiej, świadomość odpowiedzialności za słabszych od siebie powierzonych jego opiece, powinien być zdolny do opiekuńczości wobec nich, a zarazem wobec kobiety, z którą kiedyś może stworzyć rodzinę. Powinien mieć naturalny odruch stawania się ciągle lepszym, stawiania sobie nowych, coraz ambitniejszych celów, których realizacja będzie miała pożyteczny wpływ na niego samego, a w przyszłości na jego rodzinę (nie można zupełnie oddawać się pracy zawodowej przy jednoczesnym zaniedbaniu obowiązków wypływających z bycia mężem i ojcem). W oczywisty sposób powinien być szczególnie otwarty na Boga jako wzór Ojca i Dawcy życia. "Dla przezwyciężenia kryzysu ojcostwa, o którym często się obecnie mówi, konieczne jest odwołanie się do ostatecznego Źródła naszego istnienia - do Boga jako Ojca. Odkrywanie ojcowskiego wizerunku Boga jest najgłębszym fundamentem, na którym winno być budowane ojcostwo naturalne" (Grześkowiak 2000). *Ewa Kubiak - absolwentka nauk teologicznych w zakresie pedagogiki, Kraków *** Bibliografia: Grześkowiak A. 2000. Blask ojcostwa, [w:] Międzynarodowy Kongres "O godność ojcostwa", Gdańsk. Jan Paweł II, List do rodzin, nr 7. Koźmińska I. 2002. Wywiad z Dawidem Blankenhornem "Bez ojców", "Niebieska Linia" nr 5. Łączkowska M. 2000. Zmiany tradycyjnego modelu rodziny, [w:] Międzynarodowy Kongres "O godność ojcostwa", Gdańsk. Ostrowska K. 2000. Psychologiczne aspekty ojcostwa, [w:] Międzynarodowy Kongres "O godność ojcostwa", Gdańsk. Półtawska W. 2000. Ojcostwo losem czy wyborem, [w:] Międzynarodowy Kongres "O godność ojcostwa", Gdańsk. Stefanek S. 2000. Zrodzony do ojcostwa, [w:] Międzynarodowy Kongres "O godność ojcostwa", Gdańsk.
Powołany do bycia mężem i ojcem. Do bycia głową rodziny, czyli do służby. Z jednej strony bombardowany wyzwaniami i oczekiwaniami w nim pokładanymi, musi być i ojcem, i matką. Z drugiej – zagubiony w swojej tożsamości jako mężczyzna i ojciec, a jego obraz niejednokrotnie wypaczony w mediach. Mężczyzna dzisiaj. Jak sobie z tym radzi? Jaki jest? MĘSKIE OBRAZKI Mężczyzna. Z butelką pod osiedlowym sklepem. Zawsze w tej samej grupie. Z czekającą w domu rodziną. Z brzęczącymi butelkami w windzie – w drodze po nowy zastrzyk „wspomagacza”. I drugi – starający się realizować w życiu WŁASNE plany, dążący do awansów, do bycia coraz lepszym w tym, co robi, coraz bardziej trendy, coraz bardziej... Szokujące porównanie? Ale łączy ich jedno – ucieczka w nałogi, w sukces. Zaniedbanie rodziny. Stawianie na pierwszym miejscu nie żony, dzieci, ale SWOICH priorytetów. Kryzys odpowiedzialnego mężczyzny, kryzys ojcostwa. Mężczyzna. Spacerujący z wózkiem, z dziećmi na sobotnich zakupach. Zakochany w swojej żonie. Uczestniczy w porodzie. Mężczyzna, który pobłądził, ale potrafi przyznać się do tego i walczy o naprawę swojego życia i swojej rodziny. Mężczyzna samotnie wychowujący dzieci nie gorzej niż samotna matka. Mężczyzna, który pisze blog o byciu mężem, ojcem, o swoich wątpliwościach, porażkach i sukcesach. O walce o obecność w życiu swoich dzieci, o budowanie z nimi bliskich więzi – pomimo natłoku obowiązków. Robi wszystko, żeby nie powielać błędów swojego ojca – zimnego, nieobecnego, z nałogami albo przeciwnie – zalęknionego, przewrażliwionego, ustępującego pola matce/żonie. MĘSKA WALKA Dwa podejścia do swojej męskości, do ojcostwa. Na naszych ulicach pojawiają się i jedni, i drudzy. Poruszają bardzo ci drudzy – mężczyźni, którzy walczą o siebie i swoje rodziny. Walczą, bo to przecież ich domena. Zresztą sami tak mówią: – Ciężko spotkać faceta, który „odpowiedzialność” za siebie i swoją rodzinę doprowadza do końca, do szczęśliwego zakończenia – mówi Marcin Mucha, jeden ze świeckich odpowiedzialnych Wspólnoty Bożego Ojcostwa, która z jednej strony jest odpowiedzią na rany zadane przez ojców, a z drugiej – stara się pokazywać, jakie jest powołanie mężczyzny w świecie, w Kościele. I kontynuuje: – Ale jak się takiego faceta spotka, to aż chce się przy nim być. Wtedy można zobaczyć, jak toczy walkę ze sobą, z lękiem, z własnym małym „ja”, które mówi: nie dasz rady, nie potrafisz, jesteś za słaby. Przy takim facecie można nauczyć się, jak konsekwentnie nieść odpowiedzialność, jak iść pod wiatr – kończy. Na wyzwania te odpowiada również ruch Mężczyźni św. Józefa. Jak sami siebie określają, są katolicką siecią mężczyzn, którzy powierzyli swoje życie Jezusowi Chrystusowi. Ogólnopolski koordynator Andrzej Lewek także podkreśla rolę budowania męskich relacji: – Mając wsparcie współbrata, jesteśmy w stanie iść dużo dalej. Każdy mężczyzna potrzebuje środowiska, które będzie go wspierać w męskich rolach. Budowanie relacji otwartości i szczerości względem siebie prowadzi do budowania odpowiedzialności za siebie nawzajem. Mój rozmówca porównuje współczesną męską solidarność do tej z czasów wojny – wzmacniać swojego towarzysza, troszczyć się i ochraniać go, modlić się za niego, ale i walczyć o jego przetrwanie. MĘSKIE WSPOMAGACZE Po co mężczyznom wspólnoty, ruchy, stowarzyszenia? Pierwszy impuls to najczęściej – żeby poznać ludzi, którzy zmagają się z problemami takimi jak moje, żeby pomodlić się, poznać Boga. Naprawdę – to pragnienie przyjęcia, otrzymania wsparcia, odnalezienia szczęścia. A w efekcie – pragnienie bycia wolnym przed światem i samym sobą. Marcin Mucha z Bożego Ojcostwa opowiada, że w swojej wspólnocie mówią często: „Nic nie musisz” – Bóg cię kocha i przyjmuje takiego, jakim jesteś. Daj sobie prawo do błędu, pomyłki. – Nie jest to pochwała lenistwa – przekonuje. – Wręcz przeciwnie, to bardzo trudna praca, w której chodzi o uwolnienie się od ciężaru „musisz” i odszukanie prawdziwej relacji z samym sobą i z Bogiem, i dopiero w niej odkrycie prawdziwej siły, która daje poczucie bycia przyjętym jak dziecko, bezwarunkowo. Bardzo ciekawą inicjatywę w drodze do zmiany samego siebie proponują Mężczyźni św. Józefa. Warto o niej wspomnieć tuż przed Niedzielą Palmową: – Tego dnia wchodzimy w tajemnicę paschalną – mówi Andrzej Lewek. – Jezus potrzebował 72 godzin, czyli 3 dni, aby przejść przez paschę do zmartwychwstałego życia. I my zapraszamy mężczyzn do oddania Bogu 72 godzin rocznie na męskich spotkaniach, by mógł On nam dać w zamian zmartwychwstałe życie (składają się na nie: comiesięczne spotkania, 1 weekend w roku – czyli niepełne 2 doby i jedna 6-godzinna konferencja w roku). Nasze doświadczenie pokazuje, że przez taką wierność Bóg dokonuje zmiany. MĘŻCZYZNA IDEALNY Mężczyzna. Odważny, odpowiedzialny, opiekuńczy, wrażliwy. Zakochany w swojej żonie. Troskliwy wobec dziecka. Dający rodzinie poczucie bezpieczeństwa. Zasłuchany w Pana Boga. Z Nim konsultujący wszystkie decyzje i respektujący nawet te, które są dla niego zupełnie niejasne i niewytłumaczalne. Wie, co to niepewność, zwątpienie, rozczarowanie. Nieobcy mu strach. Musi radzić sobie z wybrykami dziecka. Wie, co to duma, satysfakcja. Zna cenę walki o zapewnienie odpowiedniego bytu swojej rodzinie. Potrafi przeciwstawić się ogólnie panującym zwyczajom dla większego dobra. Św. Józef, Oblubieniec Maryi. Czy kiedy myślimy o ziemskim opiekunie Pana Jezusa, widzimy go właśnie takiego? Czy pamiętamy, że po ludzku musiał mieć sporo powodów do buntu, do zrezygnowania z powierzonego mu zadania, że musiał przekraczać siebie, że wcale nie było mu łatwo? Był przecież człowiekiem takim jak my, miał swoje ograniczenia, przyzwyczajenia, a jednak wierność Panu Bogu musiała być motorem jego działań i podejmowania trudnych decyzji. Myślę, że jego postać jest wsparciem zarówno dla mężczyzn, jak i dla kobiet. Warto więc zaprzyjaźnić się ze św. Józefem i prosić go o pomoc w codziennych wyzwaniach. opr. ac/ac
Czym jest odpowiedzialne ojcostwo? Maciej Mazurek: Moim zdaniem odpowiedzialne ojcostwo, to ojcostwo świadome i zaangażowane. To takie ojcostwo na 100%. Nie można być „trochę ojcem”, czy „czasem ojcem”. Będę brutalny: albo jest się ojcem całkowicie, albo jest się tylko tym kolesiem co mieszka z mamą. Podnoszę poprzeczkę bardzo wysoko, bo i stawka jest szalenie wysoka. Ojcostwo to nie jest tylko akt poczęcia. Odpowiedzialne ojcostwo zaczyna się wcześniej – gdy decydujemy się na dzieci. Trwa też o wiele dłużej – otoczenie opieką żony w ciąży i w każdym kolejnym dniu wspólnego życia. Relacje między rodzicami są bardzo ważną częścią edukacji, którą przekazujemy swoim dzieciom. One uczą się powtarzając nasze zachowanie. Odpowiedzialny ojciec wie, że otrzymał dar i wielki przywilej bycia tatą. Wie też, że trzeba zakasać rękawy, bo nadchodzi kilka ładnych lat poświęcenia, schowania swojego ego do kieszeni oraz – co najważniejsze – weryfikacji tego kogo kocham najbardziej: dzieci i żonę, czy może siebie samego? Uważam, że w odpowiedź na to pytanie jest kluczowa. Obecnie jesteśmy bombardowani egoistycznym przekazem. Pomyśl o sobie, zadbaj o siebie, spraw sobie przyjemność, masz prawo do rozrywki i odpoczynku. Bzdura! Decydując się na dziecko (a także w przypadku, kiedy to życie zdecydowało za Ciebie) automatycznie zrzekasz się wielu swoich praw i przywilejów. Słowo, które powinno określać silnego, odpowiedzialnego faceta, męża i ojca, to POŚWIĘCENIE. Nie stan konta, ilość dyplomów, czy inne tego typu „bożki”. Oczywiście nie chodzi też o pseudo poświęcenie, typu przesiadywanie w pracy po godzinach (poza przypadkami, kiedy to jest absolutnie konieczne, a najczęściej nie jest). Prawdziwe Poświęcenie wygląda tak: kocham Was bardziej niż siebie, poświęcam Wam z miłości, to co mam najcenniejsze, czyli czas. Mój czas. Odpowiedzialny ojciec wie, że czas jest walutą jaką płacimy. Wie, że czas poświęcony dzieciom, będzie inwestycją, która przyniesie wspaniałe owoce. Wie, że każda chwila z dziećmi jest darem, którego nie da się wycenić. Pamiętam wszystkie nieprzespane noce, ból pleców i stan bezradności i dziękuję Bogu za te chwile. Ok, kilka lat temu to był koszmar, ale dziś jestem wdzięczny za te godziny kiedy mogłem tulić te maleństwa, które tak szybko rosną. Wtedy poświeciłem czas, ale dziś mogę usiąść z synkiem i słuchając Pink Floydów opowiedzieć mu o tym, jak o czwartej rano, trzymając go w ramionach, robiłem kolejny kilometr krążąc po sypialni i nucąc tę piosenkę. Co zyskują dzieci wychowywane przez odpowiedzialnych ojców? MM: Myślę, że bezpieczeństwo. Ale mam tu na myśli takie szeroko pojęte bezpieczeństwo emocjonalne, pion, fundament. To jest fundament zbudowany na skale, który nie oprze się burzy. Nie ustrzeżemy dzieci przed problemami, czy różnymi tragediami. Nie sprawimy, że ich życie będzie usłane różami. Nie da się zamknąć dziecka w bezpiecznym kloszu ochronnym. Niestety dzisiejsi rodzice interpretują wychowanie jako ochronę przed zagrożeniami, a nie naukę radzenia sobie z nimi. Nie możemy przecież ochronić dziecka przed całym złem tego świata. Próbując to zrobić, tak naprawdę wyrządzamy dzieciom krzywdę i wychowujemy przegranych. Odpowiedzialny ojciec stawia wyzwania, uczy konsekwencji i odpowiedzialności. Pokazuje czym jest życie, a nie przed tym życiem chroni. Pokazuje jak rozpoznać zagrożenie i jak sobie z nim radzić. Takie dzieciaki zyskują to, że idą z podniesionym czołem i dobrym sercem. Mocno wierzę w to, że takie dzieci zyskują szansę na szczęśliwe i warte przeżycia życie. Zobacz też mój wpis: WYCHOWUJEMY PRZEGRANYCH Co tracą dzieci, których ojcowie nie angażują się w ich wychowywanie? MM: Wystarczy się rozejrzeć dookoła. Nasza młodzież jeszcze nigdy nie była tak leniwa i roszczeniowa. Nie chcę tu nikogo piętnować, bo należy pamiętać, że model polskiego ojca został ukształtowany przez niesamowicie trudny czas wielu pokoleń: ojcowie wychowani w komunizmie, przez ojców wychowanych podczas drugiej wojny światowej, którzy byli wychowani przez ojców wychowanych podczas pierwszej wojny światowej, którzy byli… Po prostu nie było czasu i możliwości nauczyć się bycia odpowiedzialnym ojcem. Tym bardziej, że nie rzadko, odpowiedzialność sprowadzała się do przeżycia. Ale dziś jesteśmy w innym miejscu i w innym czasie. Widzę, że to błędne koło nieobecnego ojca zostało przerwane. Wielu facetów odkrywa pasję w byciu ojcem i robią wspaniałe rzeczy. Niestety wielu jeszcze pozostaje przy funkcji operatora pilota do telewizora, tchórzliwie chowając się za formułką „jestem zmęczony, później”. Tylko że to „później” nigdy nie nadchodzi. Jest też wielu, którzy uważają, że ich odpowiedzialność jako ojca, to zarabianie pieniędzy i od czasu do czasu kupowanie prezentów. Nie ulega wątpliwości, że dzieci bez odpowiedzialnych ojców tracą dużo, bardzo dużo. Nie chodzi mi tylko o to, że tracą np. wspomnienia, że tata uczył mnie jeździć na rowerze. Chodzi o to, że tracą wsparcie, wiedzę i umiejętność tego, jak po wywrotce należy wstać. Jak przygotować się do roli ojca? MM: Hmmm… Można sobie obejrzeć „Waleczne serce”, czy „Szeregowca Ryana” i zobaczyć czym jest poświęcenie życia. Następnie uzmysłowić sobie fakt, że życia poświęcać nie musimy, bo mamy ważniejszą rzecz do poświęcenia – czas. Jak już to sobie uzmysłowimy i pogodzimy się z tym, to przychodzi czas na najważniejsze. Należy uzmysłowić sobie, że w obliczu miłości, takie poświęcenie, to będzie początek najwspanialszej przygody naszego życia. Każdy kolejny dzień z dzieciakami, będzie lepszy. Ok, na początku jest trudno, cholernie trudno. Ale tak to działa. Najpierw dajemy coś od siebie, dajemy miłość, a potem dzieci, to oddają z taką siłą i z takim bezgranicznym oddaniem, że każdy twardziel klęka i się wzrusza. Kiedy córeczka do mnie biegnie, rzuca się na szyje i krzyczy słodkim głosikiem „kocham mojego tatusia!”, to nie ma opcji, żeby się oczy nie zaszkliły. Kiedy synek dzieli z Tobą jakąś pasję i patrzy na Ciebie jak obrazek, to serce pęka z dumy. Tak więc, przygotowujący się do roli ojca kolego, pamiętaj, że każda trudna chwila, będzie wynagrodzona i pamiętaj, że naprawdę zaczynasz najlepszą przygodę swojego życia. Czego współcześnie oczekuje się od ojca i głowy rodziny? Jak pogodzić te dwie funkcje? I co to w ogóle znaczy głowa rodziny? MM: Ależ to jest jedna funkcja. Jedna i ta sama. Wiem, że cześć kobiet, źle, czy wręcz agresywnie reaguje na określenie faceta jako głowy rodziny. Być może dzieje się tak, ze względu na złe wzorce jakie otrzymały w domu od nieodpowiedzialnych ojców. Mąż i ojciec będący głową rodziny, to nie tyran, czy dyktator, którego zachcianki trzeba spełniać. Nic bardziej mylnego. Taki facet jest po prostu dupkiem, a nie głową rodziny. Według mnie, kochający mąż i odpowiedzialny ojciec, czyli głowa rodziny, to ktoś, kto pierwszy wstaje i ostatni kładzie się spać, ktoś kto sprawia, że rodzina czuje się bezpieczna, że żona może na nim polegać, a jego obietnice zawsze mają pokrycie. Głowa rodziny najpierw myśli o innych, a dopiero na końcu o sobie. Facet, który jest głową rodziny wie, że nie zasłużył sobie na takie szczęście, na taką cudowną żonę i wspaniałe dzieci. Głowa rodziny traktuje swoją jako dar, cud i jest wdzięczny, że ją ma i wie, że jak będzie trzeba, to rzuci się za nią w ogień. Tak uważam, taki staram się być. Wywiad pierwotnie ukazał się w portalu (30 grudnia 2014). Uważam, że wyszło mi to całkiem zgrabnie, dlatego – za zgodą – publikuję go również u siebie. Zachęcam do kulturalnej dyskusji: KOMENTARZE About Latest Posts Maciej Mazurek - prywatnie mąż Karoliny oraz tata Szymona, Hani i Adasia. Uzależniony od kawy, którą próbuję zastąpić yerbą, w wyniku czego piję jedno i drugie. Uważam, że świat bez Pink Floydów byłby bardzo smutny. W 2009 roku wystartował blog z autorskimi komiksami - satyra na pracę w biurze. Od 2012 zacząłem pisać na moim drugim blogu - o tym jak być facetem: tatą, mężem i geekiem naraz... Prowadzę również swoje własne studio graficzne Zuchowe Studio gdzie projektuje fajne rzeczy dla znanych marek i tych, które dopiero chcą być znane. W 2016 wszystkie moje aktywności połączyłem w jedną całość na
Poród z mężem ma wiele zalet. Obecność partnera u boku rodzącej zmniejsza lęk i stres, dzięki czemu poród przebiega dość sprawnie. Coraz więcej kobiet decyduje się na poród w domu z partnerem albo na tzw. poród rodzinny w szpitalu. Partner, który wspiera kobietę przy porodzie, to skarb. Otrze spocone czoło, powie ciepłe słowo, pomoże liczyć częstotliwość skurczów, przypilnuje prawidłowego oddychania podczas porodu. Partner podczas porodu daje poczucie bezpieczeństwa. Okazuje się, że przy porodach rodzinnych stosuje się mniej środków przeciwbólowych i wykonuje mniej ingerencji medycznych niż podczas normalnych porodów siłami natury. Zobacz film: "Jak przygotować się do porodu?" spis treści 1. Gotowość mężczyzny do porodu z małżonką 2. Mąż na sali porodowej 3. Wspólne rodzenie z partnerem 1. Gotowość mężczyzny do porodu z małżonką Wiele mówi się na temat pozytywnych aspektów tzw. wspólnego rodzenia. Dominuje przekonanie, że przeżycie porodu przez obu partnerów zbliża małżonków emocjonalnie i cementuje związek. Ważne jest jednak samo nastawienie mężczyzny do wspólnego porodu. Jeśli mąż nie jest gotowy psychicznie na towarzyszenie żonie przy porodzie, boi się widoku krwi i jest zestresowany, lepiej nie naciskać. Stres małżonka na pewno nie pomoże rodzącej, a może się tylko jej udzielić i utrudnić przebieg porodu. Jeśli jednak między małżonkami istnieje silna więź emocjonalna, mężczyzna jest dojrzały i ma predyspozycje psychiczne, powinien uczestniczyć w szkole rodzenia, która przygotowuje do wspólnego porodu. Dla wielu mężczyzn narodziny dziecka to moment wielkiego wzruszenia i łez radości. Gdy mężczyzna nie jest przygotowany do porodu rodzinnego, nie angażuje się w jego przebieg, tylko biernie mu się przygląda, taka obecność partnera na sali porodowej nie ma sensu i może tylko przeszkadzać i frustrować kobietę. Wtedy lepiej zrezygnować ze wspólnego rodzenia. Nic na siłę. Niestety, dość często zdarza się, że mężczyźni nie potrafią się odnaleźć w nowej sytuacji życiowej. Gdy na świat przychodzi dziecko, mężczyzna może czuć się „przygnieciony” spadającą na niego odpowiedzialnością, rolą ojca i głowy rodziny. Uczestniczenie w porodzie czasem jest dla niego psychiczną traumą – nie bez przesady. Gdy ojciec dziecka znajduje się na sali porodowej wbrew własnej woli – zobligowany panującą „modą na wspólne rodzenie”, przymusami żony i naciskami środowiska – nie jest to dla niego sytuacja komfortowa. Na pewno nie można wtedy oczekiwać od partnera opieki i właściwej pomocy, kiedy sam nie bardzo wie, jak ma się zachować i jak powinien postępować. 2. Mąż na sali porodowej Mąż na sali porodowej, pomagający swojej partnerce, to temat dość kontrowersyjny i wywołujący skrajne opinie. Zwolenników wspólnego rodzenia jest chyba tak samo dużo, jak jego przeciwników. Niektórzy uważają, że poród to dla kobiety bardzo intymne wydarzenie w życiu i obecność męża jest w tym przypadku zbyt dużą ingerencją i „okradaniem” kobiety z tajemnicy. Ponadto, dla niektórych panów widok krwi, bólu porodowego, towarzyszące porodowi krzyki partnerki są wstrząsem. Skrajni przeciwnicy porodów rodzinnych twierdzą, że obecność mężczyzny podczas narodzin dziecka może grozić osłabnięciem namiętności i pogorszeniem relacji seksualnych między partnerami w związku. Nie chodzi tutaj o rozczulanie się nad mężczyznami i chronienie ich przed widokiem krwi, bo są tacy delikatni i wrażliwi. Mogą jeszcze zemdleć na sali i narobić wstydu. Nie o to chodzi! Nie można jednak nikogo zmusić do uczestniczenia w porodzie. Jeśli mężczyzna czuje, że nie stanie na wysokości zadania, że nie będzie dla kobiety podporą, nie powinien ulegać naciskom. Decyzja o wspólnym porodzie powinna być przemyślana i zgodnie przyjęta przez obie strony. Nie obrażaj się zatem na męża, jeśli powie ci, że na ciebie i na dziecko zaczeka za progiem sali porodowej. Tak może będzie lepiej dla was trojga. Jeśli jednak partnerzy podejmują decyzję o porodzie rodzinnym, chcą tego oboje, obecność męża może być dla kobiety bardzo pomocna i ważna psychicznie. 3. Wspólne rodzenie z partnerem Poród rodzinny dla kobiety jest wyrazem gotowości mężczyzny do bycia przy niej w trudnych chwilach życia. Przy swoim mężu kobieta czuje się bezpiecznie, pewnie – wie, że nic jej nie grozi, bo partner jest przy niej. Jeśli przyjdą bolesne skurcze, mąż będzie trzymał ją za rękę. Gdy będzie robić się jej słabo, zawoła pielęgniarkę. Gdy zapomni o prawidłowym oddechu, partner przypomni o wskazówkach ze szkoły rodzenia. Gdy na czoło wystąpią poty, wytrze wilgotną skórę chustką. Mąż jest najbliższą osobą, z którą kobieta pragnie dzielić wszystkie doświadczenia, a zwłaszcza tak wyjątkowe, jak narodziny dziecka. Jeśli partner jest przygotowany na uczestniczenie w porodzie, wie, czego może się spodziewać, nie straszne są mu krzyki rodzącej w bólach żony, wspólny poród może pomóc zrozumieć mężczyźnie, jak ogromny jest to wysiłek dla kobiety i jak wielkie przeżycie. Większość panów decydujących się na poród rodzinny jest do pomocy swoim partnerkom dobrze przygotowana. Czasami sami pytają, jak mogą ulżyć kobiecie w bólu, co mają zrobić. Niekiedy poród trwa kilkanaście godzin – wtedy partner przy boku jest naprawdę pomocny. Mąż może uczestniczyć tylko w pierwszym okresie porodu. Gdy nie chce patrzeć na parcie i krwawienie, może opuścić salę porodową. Nie wolno zmuszać partnera do porodu. Mężczyzna czujący presję nie będzie spełniał pokładanych w nim nadziei. Bierny i nieprzygotowany do porodu partner będzie tylko przestraszonym obserwatorem patrzącym na poród jak na ekstremalne widowisko i widzącym tylko jego zewnętrzną, fizjologiczną stronę. Tymczasem obecność męża na sali porodowej ma sens tylko wtedy, gdy jest on świadomy swojej roli, gdy rzeczywiście pragnie być przy żonie i już na tym etapie dojrzał do rodzicielstwa. polecamy
„Kiedy męski katar dopada Twój związek, bądź wyrozumiała – do czasu”. Tymi słowami rozpoczyna się jedna z reklam popularnego leku na katar, w której stereotypowo ukazuje się mężczyznę „umierającego” ze względu na przeziębienie. To dopiero żona, która ma już dość nieporadnego i chorego męża, podaje mu lek, który w mig przywraca mu siły witalne. Wiesz, o który film reklamowy chodzi, prawda? A może tak naprawdę tylko Ci się wydaje, bo wizerunek chorującego ojca czy męża w reklamach jest praktycznie tożsamy. Wszystkie one zlewają się bowiem w jedną, wielką, bezkształtną masę, w której to cierpiący i chorujący mężczyzna staje się osobą całkowicie bezsamoobsługową i zdaną na łaskę swojej partnerki. Niestety, w kampaniach reklamowych ciągle mierzymy się z utrwalonymi stereotypami, które trudno jest przełamać, a co więcej, które wręcz same je umacniają. Chorujący ojciec czy mąż, to jednak niejedyny archetyp, na który możemy się natknąć. Często bowiem zdarza się ukazywanie głów rodziny, jako tzw. ojców nieobecnych. Tj. pochłoniętych pracą, czy swoimi „męskimi sprawami”. Ojcowie tacy całkowicie zapominają o opiece nad swoimi dziećmi czy o poświęcaniu czasu partnerce. „W końcu mam coś, co trzyma Cię z dala od laptopa” – mówi żartobliwie bohaterka jednej z reklam produktu śniadaniowego. I wydawać by się mogło to zupełnie niewinne, gdyby nie to, iż wiele pokoleń Polaków wychowywało się bez taty i to nie zawsze ze względu na ich odejście czy śmierć, a właśnie z powodu syndromu ojca nieobecnego. Tata w pracy, w domu taty brak Ze względu na rewolucję przemysłową, świat mężczyzn i kobiet wywrócił się do góry nogami. Tak oto mieszkańcy przeludnionych wsi w pogoni za nowym życiem i chlebem, zaczęli masowo spływać do miast, które przeradzały się w industrialne metropolie. I tak dla przykładu Łódź w ciągu 90 lat urosła z ok. 800 do pół miliona mieszkańców, stając się jednym z największych miast Europy. Mężczyźni, ojcowie i głowy rodziny przestali orać pola, aby wyżywić swoje dziatki, a zaczęli pracować w fabrykach włókienniczych i hutach stali po kilka, a czasem i kilkanaście godzin dziennie. Tak narodzili się ojcowie nieobecni. Z tym negatywnym skutkiem rewolucji przemysłowej mierzymy się do dziś, choć sytuacja ma się ku lepszemu. Coraz więcej polskich ojców zaczyna zauważać, jak ważną rolę odgrywają w życiu swoich dzieci oraz partnerek. Jak wynika z raportu Nationale-Nederlanden „Powrót taty. Polskie ojcostwo: pełen etat czy praca dorywcza?” ponad 80% ojców chciałoby poświęcać więcej czasu swoim dzieciom, a 50% z nich oszczędza dla lepszej przyszłości swojego dziecka. Pytanie tylko dlaczego kampanie marketingowe nie idą z duchem czasu i nie przedstawiają coraz częściej polskich ojców jako zaangażowanych, zaradnych i obecnych w życiu dzieci oraz żony? Socjolog i medioznawca z Akademii Leona Koźmińskiego – dr Krzysztof Kuźmicz, ma swoją teorię. - Projektując przekazy reklamowe, uwzględniamy konteksty funkcjonowania społecznego odbiorców. A to w wielu przypadkach oznacza dla twórców ukłon w stronę kulturowo utrwalonych stereotypów płciowych oraz wzorców socjalizacyjnych, które w reklamie przedstawiane są w schematycznej i przerysowanej konwencji, niejednokrotnie zawierającej błędy i niedomówienia. Wizerunek ojcostwa w mediach cechuje niejednorodność, ambiwalentność, a także zacieranie granic między tradycyjnymi i współczesnymi modelami męskości. Świat reklamy stwarza marketingowy konstrukt wzorców realizowania funkcji ojcowskich, będący kompilacją rzeczywistości społecznej i komercyjnego wymiaru rodzicielstwa, a nie jego autentycznego odbicia – twierdzi dr Kuźmicz. Ojcowie to ciamajdy, bo reklamy kierowane są do kobiet? Szukając odpowiedzi na pytanie, skąd bierze się taki, a nie inny wizerunek ojców w filmach reklamowych, poprosiłem o pomoc dr Iwonę Werner z WSB w Poznaniu. W rozmowie ze mną wskazała, podobnie jak dr Kuźmicz, że w przekazach reklamowych obecny jest szereg stereotypów dotyczących tak mężczyzn, jak i kobiet. Twierdzi, że w części reklam, które odwołują się do obszarów tradycyjnie przypisywanych kobietom, jak np. pielęgnacja niemowląt, pranie, czy opieka nad chorym dzieckiem, mężczyźni są najczęściej nieobecni. Jeśli zaś już się pojawiają, to są one osobami bezradnymi czy wręcz nieudolnymi. Dr Werner uważa jednak, że taki stereotypowy przekaz jest adresowany stricte do kobiet. - To kobiety w zdecydowanej większości faktycznie kupują bądź decydują o zakupie produktów związanych z pielęgnacją i dbaniem o zdrowie dzieci. Oczywiście, obecnie jesteśmy w procesie dekonstrukcji dominującego wcześniej tradycyjnego podziału w zakresie realizacji ról żeńskich i męskich, czy rodzicielskich, niemniej jednak, przekonanie o tym, że mężczyzna nie jest w stanie zapewnić adekwatnej opieki choremu dziecku, jest silnie zakorzenione wśród znacznego odsetka kobiet. Wynika to z kolei w znacznej mierze z braku „treningu” mężczyzn, którzy nie mają zbyt wielu okazji do samodzielnego zajmowania się dzieckiem – mówi dr Iwona Werner. Adiunktka WSB w Poznaniu podkreśla też, że przyczyną takiego, a nie innego archetypu ojca w reklamie, są też kwestie prawne, a nie tylko te społeczno-kulturowe. Jak wskazuje, dopiero niedawno wszedł, chociażby urlop tacierzyński, który trwa maksymalnie dwa tygodnie, będąc tym samym znacznie krótszym od macierzyńskiego. Co więcej – odsetek ojców samotnie wychowujących dzieci jest znacznie mniejszy niż odsetek samotnych mam, a to również przekłada się na przekaz reklamowy. - Z tych wszystkich powodów z perspektywy zamawiającego reklamę, logiczne jest adresowanie jej do kobiet. Z dużym prawdopodobieństwem należy przyjąć, że wraz z intensywnymi przemianami zachowań Polaków i realnie zwiększającym się zaangażowaniem mężczyzn w realizację funkcji opiekuńczych w rodzinie, co jest widoczne zwłaszcza w pokoleniu millennialsów, sztampowe wizerunki ojców będą coraz częściej równoważone wizerunkiem zmierzającym w stronę egalitaryzmu ról rodzicielskich – dodaje dr Werner. W tym miejscu warto podkreślić, że są też oczywiście przekazy adresowane także do mężczyzn i tyczy się to też produktów, którymi głowę na ogół zawracała sobie mama. Niemniej, nawet wtedy często to kobieta musi wskazać nieporadnemu mężczyźnie, jak należy np. używać proszku do prania. I tak – na Ciebie patrzę, Polleno 2000. To oczywiście już wiekowy przykład, ale bardzo dobrze obrazujący to, o czym mówię. Kobiety w popularnych reklamach to również chodzące stereotypy Wiele filmów reklamowych ukazuje wizerunek matek czy kobiet równie stereotypowo, co mężczyzn. Zdaje się, że nadal większość realizowanych kampanii popularnych i powszechnych produktów boryka się z brakiem inkluzywności czy egalitaryzmu. Najczęściej w reklamach telewizyjnych zobaczymy bowiem model 2+1+pies, ew. 2+2-pies. Praktycznie zawsze będą to też pary heteroseksualne, w których matka, nawet jeśli posiada własną karierę zawodową, będzie przy okazji kurą domową. Sprzątanie, pranie, gotowanie to jej zawód, życie i zamiłowanie. - W przypadku sposobów ukazywania wizerunku matek w przekazach perswazyjnych także mamy do czynienia z obecnością stereotypów kobiecości oraz wzorców realizowania funkcji macierzyńskich. Wykorzystanie stereotypów pomaga budować określone skojarzenia u odbiorców – zazwyczaj pozytywne. Stanowi to punkt odniesienia do postrzegania własnej roli społecznej, który w optymalnie zaprojektowanych działaniach komunikacyjnych może skutecznie realizować cele marketingowe i wizerunkowe reklamowanej marki – podkreśla dr Krzysztof Kuźmicz. Zupełnie tak, jakby przekazy reklamowe ignorowały to, iż są pary czy rodziny, w których wszyscy dzielą się obowiązkami domowymi po równo. Bądź takie, w których to ojcu przypada np. sporządzanie posiłków. Ignoruje się również różnorodność – wszyscy są szczupli, przeciętnego wzrostu, młodzi bądź w średnim wieku, heteroseksualni i bez niepełnosprawności. Oczywiście, przyjęcie takiego formatu w przypadku „produktu dla każdego” ma jak najbardziej sens, gdyż ma on trafić dosłownie do każdego, czyli do przeciętnego Kowalskiego. Mimo to czasy się zmieniają, toteż kampanie marketingowe powinny postępować wraz ze zmieniającą się rzeczywistością. Tym bardziej że te potrafią wywrzeć bardzo duży wpływ na naszą percepcję. I, zwłaszcza że pokolenia millennialsów oraz zetek, coraz bardziej wybijają się z ciasnych, kulturowo osadzonych ról społecznych. - W przypadku zarówno mężczyzn, jak i kobiet, nie mamy wyłącznie jednego wzorca wizerunkowego w reklamie. Dominują wzorce oparte na modelu tradycyjnym: kobiety z dominantą na prowadzenie domu i wychowywanie dzieci, a mężczyźni z dominantą na aktywność poza domem: pracę i zarabianie pieniędzy, czy oglądnie meczu w pubie. Matki w większości komunikatów reklamowych wpisują się w schemat opiekuńczej, troskliwej, przewidującej i przygotowanej „na wszystko” – poza kamieniem w pralce – strażniczki domowego ogniska. Widoczny jest jej perfekcjonizm i satysfakcja z nakarmienia rodziny na śnieżnobiałym obrusie. Obok tego wzorca jest też wizerunek matki łączącej obowiązki rodzinne z pracą zawodową – w tym przypadku także świetnie dającej sobie radę – twierdzi dr Iwona Werner. Nauczycielka akademicka podkreśla jednak, że nadmiernie wyidealizowany obraz matki jest dla współczesnych Polek niewiarygodny. - Mogą albo wyrzucać sobie, że nie są wystarczająco dobre albo – i tę drogę świadomie wybiera coraz więcej kobiet – dać sobie przyzwolenie na niedoskonałość, zmęczenie czy frustrację spowodowaną codziennymi zobowiązaniami rodzinnymi i zawodowymi. Reklamy zaczynają na szczęście odzwierciedlać tę nieperfekcyjną stronę życia kobiet i matek, tym samym dając sobie większą szansę na emocjonalne poruszenie odbiorczyń – dodaje dr Werner. Ojciec zaradny, kochający i obecny – tak, są też i takie reklamy Z tego wszystkiego, co tutaj opisałem, bije dość duża dawka pesymizmu, tj. utrwalania skostniałych stereotypów. Mimo to, tak jak podkreślał to zarówno dr Krzysztof Kuźmicz i dr Iwona Werner – wizerunek mężczyzn i kobiet jest w przekazach reklamowych coraz mniej jednoznaczny i różnorodny. Toteż choć pastwiłem się tu nad – moim zdaniem – szkodliwymi archetypami w reklamach, nie zapominam o tych kampaniach, które robią to dobrze. I jedną z nich jest, chociażby film reklamowy „Superfotelik” od Nest Banku, na którym córeczka opowiada o swoim ojcu. Bohaterka podkreśla tam, że jej tata jest super – potrafi wszystko zrobić, wie wszystko o zwierzętach itd. W materiale możemy zobaczyć ojca, który jest obecny przy swoim dziecku, kocha je i dba o nie. Innym przykładem jest kampania „Czego szukasz na co dzień?” od Allegro, w której przedstawiona jest historia rozwoju relacji ojca z dorastającą córką. Tata kupuje swojej córce gitarę, kiedy zauważa jej rosnące zainteresowanie muzyką. I choć w przekazie reklamowym ukazywana jest też w pewien sposób ta nieco trudniejsza strona rodzicielstwa, to ostatecznie córka dziękuje swojemu ojcu na jej pierwszym koncercie. Niestety, to nadal są wyjątki, a nie reguły. - W polskiej przestrzeni medialnej nie ma wielu interesujących kampanii przełamujących stereotypy dotyczące ojców, takich, które mogliśmy przyrównać do np. znakomitej akcji Dove #DadsCare ukazującej autentyczne nagrania wzruszeń mężczyzn, gdy dowiadują się, że zostaną ojcami. Całkiem sprawną, lekko przewrotną kampanią, pokazującą ojców w „odwróconych rolach”, czyli robiących codzienne zakupy z dziećmi, rozpoznającymi właściwości kulinarne warzyw i zbierającymi naklejki, w celu zdobycia garnków jest kampania Netto #TatoWie. Ewidentnie jednak reklamy w tej kampanii „puszczają oko” do widza, wiemy zatem, że nie jest to przekaz do końca „na serio” – twierdzi dr Iwona Werner. Co zatem z wizerunkiem ojców w polskich kampaniach marketingowych? Cóż, wygląda na to, że przed nami daleka droga, choć kilka świetnych filmów reklamowych przetarło już szlaki. Zatem drogie marki – pora zakasać rękawy, bo my, konsumenci, chcemy widzieć nowoczesne modele rodzin, które sami w końcu tworzymy.
mężczyzna jako ojciec i głowa rodziny